Najpierw elektryk rozprowadza przewody po ścianach i w wykute w nich gniazda wkłada plastikowe puszki, a dopiero potem przychodzi tynkarz, który to wszystko zakrywa tynkiem. To dlatego podczas tynkowania ścian puszki elektryczne wypełniają się zaprawą. Pozornie nie jest to wielki kłopot, bo przecież później da się je łatwo z tynku oczyścić.
Tymczasem sprawa wcale nie jest taka błaha. Takich puszek jest bowiem w domu kilkadziesiąt, więc z ich czyszczeniem roboty może być sporo. W dodatku – jeśli nie zdecydowaliśmy się na tynki gipsowe – wyskrobywanie z nich zaprawy cementowo-wapiennej wcale nie jest takie proste i można przy tym łatwo uszkodzić izolacje przewodów elektrycznych.
Jest jednak prosty patent na to, by puszki po tynkowaniu były czyste. Zadbajmy więc by skorzystał z niego nasz tynkarz…
Pokrywki do puszek
Elektryk osadza w gniazdach puszki luźno (Fot. 1), gdyż to dopiero tynkarz wie, jak bardzo powinny one wystawać ze ściany, by znaleźć się równo z płaszczyzną tynku.
Przed przystąpieniem do układania tynków, tynkarz zamyka każdą z puszek specjalnie przeznaczonymi do tego celu plastikowymi pokrywkami (Fot. 2 i 3), a następnie osadza je w gniazdach wykutych w ścianach, za pomocą zaprawy gipsowej (Fot. 4).
W trakcie tynkowania ścian, puszki schowane są w tynku (Fot. 5) i pozostają niewidoczne, aż do momentu, gdy ten zwiąże. Dopiero wtedy zdejmuje się z nich pokrywki (Fot. 6).
Wyjmowanie pokrywek jest łatwe, bo każda z nich ma trzy elastyczne „wąsy”, które – zatopione w tynku – łatwo zauważyć i odgiąć (Fot. 7). Pociągając za wąsy zdejmuje się pokrywki z puszek, w których schowane są przewody elektryczne (Fot. 8). Podczas tej czynności tynk wokół krawędzi puszek może się lekko wyszczerbić, ale nie będzie to widoczne po nałożeniu szyldów gniazdek i włączników.
Same pokrywki wykonane są z miękkiego plastiku, więc usunięcie z nich cienkiego plasterka zaprawy jest bardzo łatwe, a one same – po oczyszczeniu – mogą być zastosowane w kolejnych tynkowanych pomieszczeniach.