Ułożenie ocieplenia z wełny mineralnej na styk ze sztywnym poszyciem dachu, to poważny błąd w sztuce budowlanej. Pół biedy jeszcze, jeśli – jako zabezpieczenie przed przeciekaniem dachowego pokrycia – ułożono na poszyciu z rozsuniętych desek szczególnie wysokoparoprzepuszczalną folię dachową. Gdy jednak wełnę dociśnięto do poszycia, wykonanego z płyt wiórowych lub ułożonych na styk desek i przykrytego od góry papą asfaltową, to problemów z takim dachem należy się spodziewać bardzo szybko.
Para wodna, która z wnętrza domu przenika do wełny mineralnej, natrafiając na taką szczelną przegrodę, nie jest wtedy usuwana do atmosfery, tylko wykrapla się w ociepleniu na styku z deskami. Obniża to nie tylko izolacyjność cieplną dachu, ale powoduje też zawilgocenie jego drewnianych elementów – przede wszystkim krokwi i sztywnego poszycia z desek. Niestety, ten niekorzystny proces z czasem narasta, gdyż przepływ pary wodnej z domu do otoczenia jest – zwłaszcza w zimnych porach roku – zjawiskiem stałym.
Konsekwencjami tego są wzrost kosztów ogrzewania domu oraz korozja biologiczna drewnianych elementów dachu, wraz z pojawieniem się różnego rodzaju grzybów domowych, które znajdują tam dla siebie doskonałe warunki do rozwoju.
Stare błędy
Wydawać by się mogło, że występowanie takich błędów budowlanych to już przeszłość. Kiedyś zdarzały się one bowiem dość często, ale było to jakieś dwadzieścia lat temu, gdy zaczęto w Polsce masowo budować domy z użytkowymi poddaszami oraz adaptować istniejące strychy na pomieszczenia mieszkalne.
Pewnym usprawiedliwieniem dla ówczesnych wykonawców mogłoby być także to, że nie było wtedy na rynku, a tym bardziej w powszechnym użyciu, wysokoparoprzepuszczalnych membran dachowych. Te bowiem, poprawnie użyte jako wstępne krycie dachu, praktycznie całkowicie eliminują wszelkie – związane z wilgocią – problemy przy ich ocieplaniu.
Źle ocieplony dom
To, że takie błędy mogły się zdarzyć w obecnie budowanym domu, należy tłumaczyć jedynie całkowitym brakiem wiedzy budowlanej osób, którym powierzono ocieplenie dachu. I oczywiście pechem inwestora, który zatrudnił ich na budowie swojego domu.
Dach w tym domu jest kryty dachówką betonową, ułożoną na łatach i kontrłatach przybitych do sztywnego poszycia krytego papą. Pierwszą warstwę ocieplenia wykonawcy ułożyli między krokwiami na styk z deskami (Fot. 1), bez żadnej szczeliny wentylacyjnej.
Para wodna, która zacznie się wykraplać w warstwie wełny mineralnej przylegającej do desek, nie tylko spowoduje ich zawilgocenie, ale też będzie zimą zamarzać. Przyspieszy to jeszcze bardziej proces zawilgacania dachu, przy czym nie można liczyć, że latem wełna i drewno zaczną wysychać, bo nie pozwoli na to papa asfaltowa.


Uwaga! Paroizolacja, która jest układana na wełnie mineralnej od strony wnętrza domu, nie izoluje całkowicie ocieplenia od pary wodnej z wnętrza domu, ale jedynie opóźnia jej przepływ na zewnątrz przez warstwy dachu.
W tej sytuacji nie było więc innego wyjścia, jak zdjąć z połaci dachu niepoprawnie położoną wełnę mineralną i ułożyć ją powtórnie.
Podjęcie takiej decyzji było tym łatwiejsze (choć dla inwestora oznaczało dodatkowe koszty), że nie tylko pierwsza, ale i druga warstwa ocieplenia (Fot. 2 i 3), a także ruszt z metalowych profili (Fot. 4), do których miała być zamocowana obudowa z płyt gipsowo-kartonowych, także zostały wykonane wadliwie.


Wentylacja wełny mineralnej
Pierwszym zadaniem po zdjęciu wełny mineralnej, było utworzenie szczeliny wentylacyjnej o grubości około 3 cm między deskami i ociepleniem. Zrobiono to przez rozpięcie mocnej i trwałej linki z tworzyw sztucznych pomiędzy krokwiami (Fot. 5). Skuteczniejsze – i to z wielu względów – byłoby wytworzenie takiej szczeliny wentylacyjnej za pomocą membrany dachowej (Fot. 6).

