Pytanie wygląda oczywiście na retoryczne. Wiadomo przecież, że stropy muszą być poziome, żeby dało się na nich ustawić meble bez dodatkowych podkładek, a także chodzić po nich bez uczucia lęku. Bywa jednak czasem tak, że opłaca się wykonać montaż stropu z niewielkim spadkiem.
Jest tak na przykład, gdy strop nad garażem (Fot. 1) ma stanowić konstrukcję nośną tarasu dostępnego z sypialni na piętrze. Gdy jego odwodnienie zaplanowano na jedną stronę – wzdłuż bocznej ściany garażu (Fot. 2), to konieczne jest ułożenie przynajmniej izolacji przeciwwilgociowej z 2-procentowym spadkiem w tym kierunku.


Jeśli strop od razu zostanie zamontowany z takim pochyleniem, to warstwy izolacyjne i wykończeniowe będzie można na nim układać w jednakowej grubości na całej jego powierzchni (Rys. 1).
Nie trzeba będzie więc dla uzyskania pochylenia górnej powierzchni tarasu, niezbędnego do odprowadzania z niego wody, robić wylewki spadkowej, której wykonanie nie tylko kosztuje, ale też dodatkowo obciąża strop. Można wprawdzie taki spadek wykonać w grubości warstwy izolacji termicznej, ale też oznacza to dodatkowe utrudnienia i wydatki, których nie ma przy pochyło ułożonym stropie.
W dodatku od strony garażu taki lekko odchylony od poziomu sufit nikomu nie będzie przeszkadzał, a wielce prawdopodobne, że nawet się tego nie zauważy.

Krzywy strop
Gdy strop nie jest ułożony poziomo, ważne by był to wynik celowego działania. Jeśli bowiem jest to jedynie skutkiem braku umiejętności lub po prostu niedbalstwa wykonawców (Fot. 3), to oczywiście nie będzie z tego żadnych korzyści, a co najwyżej kłopoty.
W pewnym domu wykonawcom najprawdopodobniej „obsunęło się” nieco stemplowanie pod deskowaniem monolitycznego stropu żelbetowego nad holem wejściowym i belki, będącej dla niego podparciem. Z tego powodu z jednej strony dolna powierzchnia stropu jest niżej niż z drugiej o prawie 5 cm!

Z górą stropu poszło im lepiej, bo jego wierzch jest już poziomy (Rys. 1), co świadczyć może jedynie o tym, że mieszanka betonowa miała konsystencję mocno plastyczną i po prostu jako ciecz (wprawdzie gęsta) rozlała się tak równo zgodnie z prawami fizyki.
Konsekwencją braku kontroli ułożenia deskowania (lub niestabilnego podparcia stempli) było to, że teraz płyta stropowa ma z jednej strony projektowaną grubość 17 cm, a z drugiej – prawie 22! Patrząc od strony konstrukcyjnej nie ma to oczywiście negatywnego wpływu na nośność stropu – jedynie do jego wykonania zużyto więcej betonu niż było potrzeba.
Problem z tym stropem pojawił się dopiero podczas tynkowania sufitu. By był on poziomy, tynk gipsowy musiał mieć z konieczności z jednej strony większą grubość niż z drugiej (Fot. 4 i 5). Ostatecznie skończyło się na tym, że w najgrubszym miejscu na on 4 cm, a w najcieńszym – jedynie kilka milimetrów. Byłoby zresztą więcej, gdyby nie to, że po obwodzie stropu nad holem wejściowym zaprojektowano sufit podwieszony, w którym ma być zainstalowane oświetlenie.

