Nowi właściciele mieszkania, mimo że było ono jeszcze w całkiem dobrym stanie, postanowili dokonać w nim sporych zmian, by było lepiej dopasowane do ich potrzeb oraz oczekiwań estetycznych. Nowe elementy wykończenia wprowadzono praktycznie w całym mieszkaniu, natomiast zmiany funkcjonalne dotyczyły przede wszystkim strefy wejścia.
Dotychczasowy przedpokój był wprawdzie spory (Rys. 1), ale niezbyt funkcjonalny. Nowa aranżacja wnętrz w tej części domu zakładała, że po jednej stronie drzwi wejściowych znajdzie się szafa na wierzchnie okrycia, a naprzeciwko niej – dodatkowa łazienka (Rys. 2). Ze zrozumiałych względów łazienka nie mogła być duża, a mimo to udało się w niej zmieścić – oprócz sedesu i umywalki – także prysznic bez brodzika, z odpływem w podłodze. Łazienka ta powstała dzięki niewielkiemu zmniejszeniu dotychczasowej, otwartej na salon, kuchni.
Wszystkie te zmiany wymagały wyburzenia części murowanych ścian działowych, znajdujących się – przede wszystkim, ale nie tylko – w bezpośrednim sąsiedztwie drzwi wejściowych (Fot. 1 i 2), gdyż bez tego nie dałoby się zrobić ani wnęki na szafę ubraniową, ani drugiej łazienki.
Nowe ściany działowe, niezbędne w związku z wprowadzanymi zmianami funkcjonalnymi w remontowanym mieszkaniu, wykonano w technologii lekkiej zabudowy, z płyt g-k przykręcanych do stelaży z metalowych profili i izolowanych akustycznie wełną mineralną. Dzięki temu, że mają one mały ciężar, nie trzeba było martwić się o to, czy nośność stropu będzie wystarczająca do przeniesienia dodatkowych obciążeń w nowych miejscach.
Ogrzewanie łazienki
Nowa łazienka miała powstać w miejscu, w którym wcześniej stała murowana ściana, oddzielająca kuchnię od przedpokoju. Należało więc pomyśleć, jak rozprowadzić w niej instalacje doprowadzające wodę do sedesu, umywalki i prysznica oraz usuwające z nich ścieki. Na szczęście bliskie sąsiedztwo pionu (szachtu) instalacyjnego oraz dawnej kuchni sprawiło, że sprawy wodno-kanalizacyjne udało się stosunkowo prosto rozwiązać.
Pozostała jedynie kwestia sposobu ogrzewania łazienki. W grę wchodziło oczywiście zamontowanie w niej na przykład promiennika elektrycznego, ale byłoby to mało racjonalne, w sytuacji, gdy całe mieszkanie ogrzewano grzejnikami, zasilanymi w ciepło z sieci miejskiej.
Zdecydowano się więc na zamontowanie w nowej łazience grzejnika drabinkowego i podłączenie go do istniejącej instalacji grzewczej. Wymagało to skucia wylewki betonowej, na niezbyt dużym jej fragmencie. Wykonanie tej pracy ułatwiała decyzja nowych właścicieli, by wymienić też podłogi w całym mieszkaniu – nie trzeba było więc usuwać w tym miejscu także kawałka posadzki, a później go uzupełniać.
Po skuciu wylewki zamknięto znajdujące się na klatce schodowej zawory instalacji grzewczej, a następnie przecięto – mniej więcej w połowie szerokości wejścia do łazienki – przewód zasilający i powrotny, wstawiając w tych miejscach mosiężne trójniki (Fot. 3). Do obu trójników podłączono przewody, którymi miał być zasilany w ciepło grzejnik łazienkowy. Były one zrobione z jednego odcinka rury i miały postać pętli (Fot. 4), by można było sprawdzić szczelność wszystkich wykonanych połączeń.
Mimo że zarówno stare, jak i nowe przewody były podłączone do trójników za pomocą specjalnych pierścieniowych zacisków, należało przeprowadzić próbę ciśnieniową, by sprawdzić, że w żadnym miejscu nie pojawi się nawet jedna kropla wody.
Taka próba trwać musi co najmniej 48 godzin, by mieć pewność, że instalacja grzewcza jest szczelna. Zostanie ona przecież z powrotem zakryta betonową wylewką i w tym miejscu nie będzie do niej dostępu. Gdyby w miejscu połączenia przewodów była nawet niewielka nieszczelność, zaciek na suficie u sąsiadów mógłby się pojawić dopiero po dłuższym czasie. Niewykluczone więc, że sygnał o awarii dotarłby już po zakończeniu prac w modernizowanym mieszkaniu. Byłoby to bardzo stresujące i irytujące dla właścicieli, a usuwanie samej usterki trudne i kosztowne.
Po stwierdzeniu zatem, że podłączenie nowego grzejnika zakończyło się pełnym sukcesem, uzupełniono zaprawą szybkowiążącą zerwany fragment wylewki. Po jego stwardnieniu można już było przystąpić do wykonania pozostałych prac wykończeniowych w łazience.