Cyrkulacja ciepłej wody to po prostu instalacja, która zapewnia jej stały obieg od miejsca, w którym jest ona podgrzewana centralnie (na przykład od zasobnika stojącego przy kotle grzewczym), do najbardziej oddalonych od kotłowni punktów jej poboru, czyli baterii umywalkowej, prysznicowej lub kuchennej.
Cyrkulacja zapewnia przede wszystkim komfort mieszkańcom, gdyż ciepła woda w kranie płynie zaraz po jego otwarciu. Ma ona też ograniczać marnotrawstwo wody pitnej, gdyż dzięki temu rozwiązaniu użytkownicy, w oczekiwaniu na ciepłą wodę, nie wylewają zimnej do kanalizacji. Niektórzy podkreślają też aspekt ekonomiczny cyrkulacji, gdyż za wodę wylaną bez potrzeby do kanalizacji domownicy muszą przecież zapłacić, i to nie tylko za jej pobór, ale także za odbiór ścieków.
Wskazując na tę korzyść, nie biorą jednak pod uwagę, że taka instalacja, to nie tylko wydatki na dodatkowe metry przewodów (Fot. 1), kształtki do nich oraz pompę obiegową wraz z elektryczną instalacją zasilającą i sterującą, ale także stałe opłaty za prąd do pompy i za energię, niezbędną do utrzymania stałej temperatury w instalacji ciepłej wody.
Nie da się ukryć, koszty zdecydowanie przewyższają zyski, nawet wtedy, gdy podejmiemy różne działania, by te pierwsze zmniejszyć.
Sytuacja prawna
Zgodnie z warunkami technicznymi, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, w domach jednorodzinnych zapewnianie stałego obiegu ciepłej wody nie jest obowiązkowe. Trzeba jedynie, w celu ograniczania strat ciepła, izolować przewody z ciepłą wodą, przy czym minimalna grubość izolacji (na przykład specjalnych osłon z pianki poliuretanowej) powinna wynosić: 20 mm – gdy są prowadzone „w powietrzu”, 10 mm – gdy w ścianie lub stropie między ogrzewanymi pomieszczeniami, oraz 6 mm – gdy w podłodze.
Jak z tego widać, decyzja, czy będziemy mieć w domu cyrkulację, czy nie – zależy wyłącznie od nas.
Korzyści z cyrkulacji
Jeśli ktoś ceni sobie komfort i chce mieć ciepłą wodę natychmiast po odkręceniu kranu, a koszty tego wcale go nie interesują, bo jego wygoda nie ma ceny, powinien zadbać o to, by instalacja w jego domu była wyposażona w cyrkulację (Fot. 2).
Jeśli jednak musimy się liczyć z wydatkami, warto sprawdzić, czy inwestycja w cyrkulację, będzie nam się opłacać.
Niewątpliwie, będziemy przy niej mniej czystej wody wylewać do kanalizacji. To oznacza oczywiści mniejsze rachunki za wodę i ścieki, tyle tylko, że oszczędności te nie będą duże, nawet wtedy, gdy mamy na działce szambo, czyli zbiornik bezodpływowy, z którego wywóz nieczystości jest naprawdę drogi.
Po pierwsze dlatego, że przewody, z których wykonuje się instalację wodną mają niewielką średnicę (zwykle 12 mm), więc nawet w przewodzie, który ma 10 metrów długości (a odległości między kotłownią a najbardziej oddaloną łazienką nie są zwykle większe) zimnej wody będzie jedynie nieco więcej niż litr (Fot. 3). W dodatku, gdy rodzina jest kilkuosobowa, a domownicy mniej więcej o podobnej porze korzystają z łazienki, tylko pierwsza osoba biorąca kąpiel – na przykład pod prysznicem – będzie miała problem z zimną wodą. Ta, która przyjdzie po niej – już nie, więc poranne i wieczorne marnotrawstwo wody z tego tytułu będzie zwykle jednorazowe.
Zakładając, że zdarzy się to trzy razy w ciągu dnia, a nasza woda kosztuje najdrożej, bo wylewamy ją do szamba (wywóz ścieków kosztuje nas około 20 zł/m³), za straconą wodę zapłacimy rocznie nie więcej niż 30 zł. Gdy niewykorzystana woda trafiać będzie do kanalizacji miejskiej, na przykład w Warszawie, to będzie nas to w ciągu roku kosztować niecałe 13 zł.
Po drugie – woda, która po dłuższej przerwie w korzystaniu z umywalki, zlewozmywaka czy prysznica, zacznie wypływać z baterii, nie będzie wcale lodowata. Jej temperatura jest zbliżona do 20ºC, więc da się w niej na przykład umyć ręce, bez obawy o ich zasinienie z zimna. Jeśli przydarzy się nam tak kilka razy w tygodniu, to okaże się, że brak cyrkulacji będzie nas kosztował jedynie około 20 zł rocznie – w wariancie z szambem, i mniej niż 9 zł – przy kanalizacji miejskiej!
Koszty cyrkulacji
Żeby rocznie nie zmarnotrawić wody za 20 lub 9 zł, musimy wydać pieniądze na zrobienie cyrkulacji. Za dobrą pompę zapłacimy od 300 do 400 zł. Do tego dojdzie koszt przewodów z tworzyw sztucznych (2-3 zł/m), plus ich ocieplenie, trochę kabli elektrycznych, i oczywiście robocizna. W sumie co najmniej kilkaset złotych.
Oprócz tego wydatku, będziemy mieć jeszcze koszty eksploatacyjne. Za pracę pompy o mocy 5 W przez cały rok zapłacimy niewiele, bo około 25 zł. Więcej będzie nas kosztowało pokrycie strat ciepła, spowodowanych wychładzaniem się przewodów z ciepłą wodą, w której stałą temperaturę utrzymujemy za pomocą cyrkulacji. Jeśli w domu wodę podgrzewamy kotłem gazowym, to przy łącznej długości przewodów z ciepłą wodą równej 20 m (2 x 10 m), zapłacimy za jej stałe podgrzewanie ponad 300 zł rocznie. Łącznie więc w ciągu roku na funkcjonowanie cyrkulacji wydamy co najmniej 325 zł. Przy tej sumie finansowe korzyści z cyrkulacji (9 lub 20 zł) wyglądają więcej niż skromnie. A przecież trzeba jeszcze pamiętać o wydatkach inwestycyjnych.
Można oczywiście próbować zmniejszać koszty działania cyrkulacji, przez programowanie pompy obiegowej, by działała w ciągu doby tylko w tych godzinach, które określą domownicy. Pomijając, że taki programator to dodatkowy wydatek, nie zmieni to na tyle kosztów funkcjonowania cyrkulacji, by jej montaż był opłacalny finansowo.
Pozostają jedynie skrupuły, wynikające z wylewania bezpośrednio do kanalizacji niewielkich ilości oczyszczonej i uzdatnionej wody. No cóż, nie jest to oczywiście godne pochwały. Jedno jest jednak pewne: nie robimy tym szkody większej środowisku niż spalając gaz w kotle, by pokryć straty ciepła przez instalację wodną, wyposażoną w cyrkulację.
Rada, którą warto wziąć pod uwagę
Nie róbmy w domu cyrkulacji ciepłej wody. Jeśli chcemy ją oszczędzać, przyjrzyjmy się raczej naszym i domowników zachowaniom i przyzwyczajeniom. Czy przy myciu zębów lub goleniu, woda cały czas leje się z kranu? Czy przedkładamy kąpiel w wannie nad mycie pod prysznicem? Czy namydlając ciało pod natryskiem nie zamykamy baterii? Jeśli tak, to marnujemy wtedy zdecydowanie więcej wody, i to w dodatku ciepłej, niż wtedy, gdy w oczekiwaniu na ciepłą, trochę zimnej wody spłynie bezużytecznie do kanalizacji…