W dachach stromych żelazna zasada dotycząca pokryć jest taka, że ich układanie zaczyna się od okapu, a kończy na kalenicy. Jest to logiczne, ponieważ wtedy, gdy górne elementy pokrycia opierają się dolnym krawędziami na tych, które zostały ułożone niżej, to woda z dachu ma duże szanse, by w całości spłynąć do rynny. Nie zmienia to faktu, że tak jak od innych zasad, także i od tej bywają wyjątki.
Takim właśnie wyjątkowym pokryciem jest dachówka z blachy stalowej z posypką ceramiczną, którą przywędrowała, czy raczej przypłynęła do nas z Nowej Zelandii. Jej podłużne panele, o szerokości jednej dachówki, układa się właśnie od góry do dołu dachu, montując pierwszy pas w linii kalenicy. Następne pasy, aż do okapu, układa się podkładając je pod górne, a każdy panel jest mocowany do łat zarówno górą, jak i dołem. Tak zamocowana blachodachówka nie jest więc w żadnym miejscu podrywana przez wiatr, a woda z deszczu lub topniejącego śniegu spływa po niej, nie wnikając pod pokrycie (Fot. 1 i 2).
Jednak to nie kierunek układania paneli jest głównym wyróżnikiem tej blachodachówki. Ma ona – dzięki wielu powłokom ochronnym – bardzo dużą trwałość (producent daje na nią 50 lat gwarancji!). Do tego jest wykończona posypką mineralną, co sprawia, że ma matową barwę i nie błyszczy się jak wiele innych, popularnych blachodachówek.
Takie chropowate wykończenie chroni też wnętrza domu przed hałasem, wywołanym ulewnym deszczem. Gdy połacie dachu ocieplone są 30 cm warstwą wełny mineralnej, to ten atut nie ma oczywiście istotnego znaczenia. Jednak jej odporność na uderzenia nawet sporej wielkości gradu jest już niewątpliwie dużą zaletą.
Zamiast drewnianego gontu
Najbardziej znany kształt tej dachówki po ułożeniu paneli na dachu przypomina drewniany gont (Fot. 3). To z tego powodu jest ona bardzo popularna w górach i na pogórzu, gdzie tradycja krycia dachów drewnianym gontem jest największa (choć bez większego trudu można taką blachodachówkę spotkać także na przykład na Mazowszu).
Na popularność tej dachówki wpływ ma także to, że prawie zanika produkcja drewnianego gontu łupanego, a ten spod piły, czyli cięty, w dobrej formie przeżyje na dachu co najwyżej kilka lat. Ponieważ niewiele pomagają takim gontom coraz lepszej jakości impregnaty do drewna, więc nic dziwnego, że ich miłośnicy chętnie decydują się na ułożenie przypominających je blachodachówek na budowanym domu.
Takiej decyzji sprzyja także to, że dachówka z posypką mineralną świetnie sprawdza się na bardzo stromych dachach (Fot. 4), które często można spotkać na terenach górzystych, ze względu na obfitsze niż gdzie indziej opady śniegu.
Dodatkowa korzyść
Dla pewnych inwestorów wybór blachodachówki ceramicznej miał jeszcze jedną dodatkową zaletę, nie wymienianą w ofercie producenta.
Otóż miejscowy zakład energetyczny miał przesunąć znajdującą się na ich działce linię niskiego napięcia, która przebiegałaby w bezpośredniej bliskości przyszłego domu. Ponieważ dostali obietnicę, że to się niebawem stanie, rozpoczęli budowę. Jak to jednak bywa, najpierw zakład miał „obiektywne” trudności, a potem ptaki rozpoczęły okres lęgowy w koronach pobliskich drzew… i przenoszenie linii elektrycznej trzeba było przełożyć na jesień.
Tymczasem budowa postępowała i w końcu nadszedł czas krycia dachu, a przewody elektryczne wciąż przecinały działkę. Wtedy okazało się, że ponieważ wybrali blachodachówkę z posypką ceramiczną, dekarze nie musieli czekać z rozpoczęciem prac i bez przeszkód mogli układać ją od kalenicy do okapów. Nie ułożyli tylko dolnego pasa paneli (Fot. 5 i 6) na jednym okapie, znajdującym się w bezpośredniej bliskości linii elektrycznej. Stan taki miał trwać krótko, ponieważ zakład energetyczny obiecał, że jak tylko ptaki z małymi odlecą, przewody bezzwłocznie przeniesie…
Gdyby inwestorzy ci wybrali inną blachodachówkę, to albo nie mogliby rozpocząć krycia dachu, przez co naraziliby ściany i stropy na zalanie deszczem lub zasypanie śniegiem, albo pokryć dach i ryzykować, że zostanie on w którymś momencie cały podłączony do prądu…