Ze względu na łatwiejszą sprzedaż deweloper postanowił z jednego dużego domu jednorodzinnego zrobić dwa mniejsze. Problem w tym, że w budynku była wentylacja naturalna (grawitacyjna) i po jego podziale w jednej z połówek pozostał tylko jeden poprawnie wykonany kanał wywiewny. Więcej szczęścia miała druga część podzielonego domu, w którym znalazły się pozostałe kanały wentylacyjne.
To dlatego w projekcie przebudowy tego domu przewidziano wykonanie w jego wentylacyjnie „poszkodowanej” części trzech dodatkowych kanałów wywiewnych. Wloty do dwóch z nich miały się znaleźć na parterze – w otwartej na salon kuchni oraz w znajdującej się przy wiatrołapie w spiżarni, a do trzeciego kanału – w łazience na piętrze.
Ostatecznie z dodatkowo zaplanowanych kanałów zrobiono jeden na parterze (w kuchni) i drugi – na poddaszu. Do tego nowe przewody wywiewne nie były wykonane zgodnie z normą wentylacyjną i nie spełniały wymagań warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki.
Przede wszystkim wykonano je z plastikowych rur o średnicy 100 mm, a więc ich przekrój jest mniejszy od wymaganych co najmniej 160 cm². W dodatku nie wyprowadzono ich pionowo przez dach, lecz – po zastosowaniu na końcowych odcinkach giętkich rur aluminiowych – na nieogrzewanym strychu jeden kanał biegnie po skosie (Fot. 1), a drugi – poziomo (Fot. 2).
Najgorzej jednak, że rury te podłączono do kominków ceramicznych (Fot. 3), będących elementami pokrycia dachu. Takie kominki przeznaczone są do wentylowania szczeliny, znajdującej się pomiędzy dachówkami ceramicznymi a membraną dachową. Można je ewentualnie wykorzystać do wentylowania domowej instalacji kanalizacyjnej, ale z pewnością jednak nie są w stanie pełnić roli kominów wentylacyjnych.
Przede wszystkim mogą one zostać zatykane podczas większych opadów śniegu, ponieważ nie są odpowiednio wysoko wyprowadzone ponad dach.
Zobacz: Ile ponad dach powinny wystawać kominy?
Do tego nie mają wylotów na dwie strony, więc niekorzystnie wiejący wiatr może w nich łatwo odwracać ciąg, wciskając w nie powietrze. Przy tak poprowadzonych i zakończonych przewodach wentylacyjnych nie da się też przeprowadzić – wymaganej przepisami prawa – corocznej kontroli kanałów wentylacyjnych, gdyż kominiarz nie będzie miał możliwości ich przeczyścić.
Tak więc w opisywanej połówce domu tylko kanał wentylacyjny, znajdujący się w łazience na parterze (Fot. 4), był wykonany poprawnie. Również do jego wyprowadzenia ponad dach nie można mieć zastrzeżeń (Fot. 5). To oczywiście ważne, ponieważ w łazience tej jest zamontowany kocioł kondensacyjny i brak w niej sprawnej wentylacji – w razie wycieku gazu – stanowiłby bezpośrednie zagrożenie dla mieszkańców.
Niedostateczna wymiana powietrza
Zgodnie z normą w domu z użytkowym poddaszem kratki wentylacyjne powinny znajdować się także w sypialniach na piętrze, a nie tylko w łazience. Oznacza to, że nawet gdyby zaplanowane dodatkowe kanały zostały wykonane właściwie (a nie były), wymiana powietrza w domu i tak nie byłaby wystarczająca. Do tego zdecydowanie utrudniałby ją brak dopływu odpowiedniej ilości świeżego powietrza – w oknach salonu i sypialni na piętrze nie było bowiem nawiewników.
Nic zatem dziwnego, że już pierwszej zimy po wprowadzeniu się do domu właściciele zaczęli obserwować typowe oznaki braku skutecznej wentylacji. Najpierw była to przede wszystkim para wodna wykraplająca się na szybach okien sypialni i w łazienkach podczas kąpieli. Niedługo potem w chłodniejszych miejscach ścian zewnętrznych (Fot. 6-8) oraz pod oknami dachowymi (Fot. 9) zaczęły pojawiać się czarne kropki grzybów pleśniowych.