Raczej żaden z inwestorów nie spodziewa się, że do wykonania więźby dachowej w ich domu cieśle użyją elementów, które są zaatakowane przez owady żerujące w drewnie. Może się oczywiście zdarzyć, że obecność złożonych przez nie jaj, a nawet wylęgłych z nich larw nie jest na pierwszy rzut oka widoczna. Jeśli jednak na użytych do budowy dachu belkach lub krawędziakach pozostawiono nieusunięte fragmenty kory, to jest bardzo możliwe, że pod nimi kryją się nie tylko żarłoczne larwy, ale nawet dorosłe osobniki.
Dlatego więźby dachowe powinno się wykonywać wyłącznie z elementów, z których usunięto korę – tylko wtedy można mieć pewność, że nic się pod nią nie kryje. Pozostawienie choćby jednego słupa z korą (Fot. 1) może mieć poważne konsekwencje, jeśli zostanie on zaatakowany przez szkodniki drewna. Jest bowiem więcej niż pewne, że po jego „skonsumowaniu”, szybko przeniosą się one na kolejne elementy więźby dachowej.
Szkodniki drewna
Jeśli okazuje się, że jakiś drewniany element więźby dachowej pokryty jest siecią korytarzy, z których wysypuje się trocinowa mączka (Fot. 2 i 3), to osoby luźno związane z budownictwem są zwykle przekonane, że zrobiły to korniki. Tymczasem one żerują przede wszystkim w żywych drzewach lub krzewach, a sprawcami spowodowanej przez owady korozji biologicznej drewna są w Polsce najczęściej najgroźniejsze z nich spuszczele pospolite (Hylotrupes bajulus) lub – też groźne – kołatki domowe (Anobium punctatum). Te pierwsze szczególnie lubią drewno sosnowe, które jest najczęściej wykorzystywane do budowy więźb dachowych czy ogrodowych altan. Takim drewnem nie gardzą też kołatki, choć zdecydowanie bardziej „gustują” w drewnie drzew liściastych.
Usuwanie skorodowanego słupa
Niezależnie od tego, czy to spuszczel, czy kołatek (a może jeszcze jakiś inny chrząszcz) zaatakował słup więźby dachowej, trzeba go jak najszybciej usunąć z budowanego domu. Wbrew pozorom, mimo że opiera się na nim płatew podtrzymująca krokwie, usunięcie skorodowanego słupa nie jest specjalnie trudne. Wystarczy jedynie w jego pobliżu podeprzeć montażowo płatew metalową podporą (stemplem) o regulowanej wysokości, która na czas wymiany starego słupa na nowy przejmie jego obciążenia (Fot. 4). Po zamontowaniu nowego, zdrowego słupa, stempel montażowy zostanie oczywiście usunięty (Fot. 5).
Sam proces usuwania skorodowanego słupa nie jest zbyt skomplikowany, zwłaszcza w domu, w którym – jak tutaj – połączeń słupa z dolną i górną podwaliną nie wykonano na tradycyjne złącza ciesielskie, czyli na czop i gniazdo. Słup postawiono bezpośrednio na dolnej płatwi (Fot. 6), bez dodatkowego mocowania. Jedynie połączenie słupa z górną płatwią zostało wykonane za pomocą długiego wkręta (Fot. 7).
W celu usunięcia skorodowanego słupa, przecięto go mniej więcej w połowie wysokości. Wystarczyło w miejscu przecięcia przesunąć obie części słupa względem siebie i wyjąc dolną z gniazda w betonowej wylewce podłogowej. Teraz można już było „wykręcić” jego górną część z górnej podwaliny. Skorodowany słup trzeba jak najszybciej usunąć z domu i zutylizować.
Uwaga! Gdyby słup był połączony z płatwiami na złącza ciesielskie, to trzeba byłoby wyciąć ze środka słupa jego krótki fragment, by następnie czopy pozostałych jego kawałków można było wysunąć z gniazd.
Po usunięciu „chorego” słupa, zastąpiono go nowym, wsuwając go między płatwie i łącząc z nimi za pomocą metalowych łączników. Po tej naprawie można było już bez przeszkód kontynuować prace związane z wykańczaniem mieszkalnego poddasza (Fot. 8).