Powoli wraca moda na ogrzewanie wnętrz piecami kaflowymi. Ważny jest tu pewnie sentyment – swoim wyglądem przywołują one wspomnienia starych, dobrych czasów. Duże znaczenie ma też jednak ich duża akumulacyjność cieplna, dzięki której ogrzewają pomieszczenie jeszcze długo po tym, gdy wygaśnie ogień w ich palenisku.
Niestety rosnącemu zainteresowaniu piecami kaflowymi, nie towarzyszy wiedza na temat ich eksploatacji. Nie ma w tym może nic dziwnego, bo coraz trudniej znaleźć w rodzinie kogoś, kto miałby doświadczenie z paleniem w piecach kaflowych. A umiejętność ta jest ważna, choćby dlatego, że na przykład zbyt szybkie ograniczenie dopływu powietrza do paleniska może doprowadzić do ulatniania się tlenku węgla, czyli czadu, co jak wiadomo może mieć nawet śmiertelne skutki.
Nie tak tragiczne, ale również bardzo negatywne skutki może mieć zbyt intensywne palenie w piecu, który dopiero co został wykonany. Dlatego dobrze jest dokładnie przestrzegać zaleceń wykonawców pieca, zwłaszcza dotyczących początkowego okresu jego eksploatacji. Zalecają oni zazwyczaj, by przez pierwsze 10-14 dni od jego wykonania raz lub dwa razy dziennie przepalać piec dwiema, trzema szczapkami drewna, by mógł on w środku wyschnąć i by mocno rozgrzana, wilgotna glina nie rozsadziła kafli.
Takich właśnie zaleceń starali się przestrzegać właściciele pewnego pieca kaflowego (Fot. 1 i 2). W części grzewczej był on już gotowy. Pozostało jedynie wykończenie twardym drewnem przylegającego do pieca siedziska. Właściciele woleli bowiem, żeby nie było ono zrobione z kafli.
Po zakończeniu okresu suszenia świeżo wybudowanego pieca, można już w nim było palić normalnie. Wiadomo, że zarówno w piecu kaflowym, jak i w kominku powinno się palić większymi kawałkami drewna. Małe kawałki palą się bowiem nie tylko szybciej (a więc mniej efektywnie), ale też – jeśli jest ich dużo – wytwarzają bardzo wysoką temperaturę.
Właściciel pieca starał się tego przestrzegać. Nie bardzo więc wiadomo dlaczego, na dogasający żar na palenisku nasypał któregoś dnia dużą porcję trocin, pozostałych po cyklinowaniu podłogi. Nie zwrócił przy tym uwagi, że drzwiczki popielnika są przymknięte. Z powodu braku tlenu, w palenisku zaczął się wytwarzać gaz drzewny, który szybko wypełnił kanały pieca.
Gdy właściciel zorientował się, że może być to sytuacja niebezpieczna, otworzył drzwiczki i wtedy gwałtowny dopływ tlenu sprawił, że doszło do wybuchu. Skończyło się to całkowitym zniszczeniem górnej części pieca (Fot. 3 i 4).
By uniknąć takich sytuacji należy kontrolować położenie drzwiczek popielnika, by z powodu całkowitego ich przymknięcia nie doszło do ulatniania się tlenku węgla, a czasem – także groźnego w skutkach wybuchu. Zdecydowanie też nie należy palić w piecu kaflowym trocinami.
Tekst i zdjęcia: DACER, www.dacer.pl