Pod względem izolacyjności termicznej obecnie produkowane okna mają dużo lepsze parametry niż kiedyś. Dotyczy to także ścian zewnętrznych, w których są one osadzane – zgodnie z obowiązującymi Warunkami Technicznymi ich maksymalny współczynnik przenikania ciepła U musi mieć teraz znacznie mniejszą wartość niż dawniej. Nic zatem dziwnego, że szczególnie ważne jest, by „cieplejsze” okna zostały poprawnie zamontowane w bardzo „ciepłych” ścianach.
Poprawny montaż okien w ścianach zewnętrznych ma obecnie dużo większy wpływ na charakterystykę energetyczną całego budynku (Fot. 1) niż jeszcze kilkanaście lat temu. Nie znaczy to oczywiście, że kiedyś okna można było montować byle jak. Nieszczelności wokół okien zawsze były dla mieszkańców uciążliwe, bo powodowały znaczne straty ciepła. Do tego – przy niekorzystnym kierunku wiatru – zdarzało się, że zimą od okien po prostu „wiało”.
Póki jednak okna miały stosunkowo małą izolacyjność termiczną, to przede wszystkim jej przypisywano odpowiedzialność za wyziębianie pomieszczeń w chłodnych porach roku i mało kto zwracał uwagę na to, jak są one zamontowane.
Kiedy jednak „cieplejsze”, ale i sporo droższe okna również nie zapewniały oczekiwanego komfortu cieplnego, właścicielom nowych i modernizowanych domów trudno było się z tym pogodzić. Powtarzające się reklamacje sprawiły, że firmy produkujące okna postanowiły sprawdzić, co jest tego przyczyną. Okazało się, że w większości sytuacji powodem sporych strat ciepła przez okna był ich niestaranny lub wręcz niechlujny montaż.
Błędy w montażu okien
Ościeżnice okna najczęściej mocuje się do ościeża w ścianie za pomocą metalowych kotew lub dybli (Fot. 2), których liczba i rozmieszczenie zależą przede wszystkim od wymiarów okna (Fot. 3).
Kardynalny błąd popełnia ten, kto montuje okna jedynie za pomocą pianki poliuretanowej, zwanej montażową. Nie zapewnia ona mechanicznego zamocowania okna w ścianie i służy jedynie do wypełniania szczelin wokół niego, pozostawionych podczas montażu pomiędzy ościeżnicą i murem. Pianka jest bowiem zbyt słaba, by okno pozostało stabilne także podczas silnych podmuchów wiatru. Ponadto bez osłony z czasem ulega ona uszkodzeniom mechanicznym, co w najlepszym razie kończy się powstaniem szczelin w miejscach styku ościeżnicy z ościeżem, a w najgorszym – utratą stabilności osadzonego w ścianie okna.
Nawet jednak wówczas, gdy okno jest za pomocą kotew solidnie zamocowane do ściany, pianka może nie zapewniać szczelności. Jest tak na przykład wtedy, gdy przerwa pomiędzy ościeżnicą a oknem jest zbyt mała, by dało się piankę poprawnie ułożyć na całym jego obwodzie.
Podobny skutek daje także niestaranna aplikacja pianki oraz pozostawienie jej – na przykład z powodu odłożenia na później wykonania elewacji domu – na długotrwałe działanie czynników atmosferycznych, przede wszystkim deszczu i mrozu, ale także promieniowania UV (Fot. 4 i 5). W takich warunkach pianka ulega szybkiej degradacji, a wokół okna powstają nieszczelności i miejsca szybkiej ucieczki ciepła z domu.
„Ciepły” montaż okien
Konieczność zdecydowanego poprawienia jakości montażu produkowanych obecnie okien, o dużo lepszej niż kiedyś izolacyjności cieplnej, stała się więc sprawą kluczową. Uznano, że oprócz niestabilnego montażu okien w ościeżach, podstawową przyczyną powstawania mostków cieplnych na ich styku ze ścianą jest destrukcja pianki poliuretanowej, spowodowana głównie jej zawilgoceniem. Wilgoć od strony zewnętrznej pochodziła z opadów atmosferycznych, natomiast od środka – z wykraplającej się pary wodnej, przenikającej z wnętrza domu na zewnątrz.
Ponieważ na podobne zagrożenie narażona jest wełna mineralna w ocieplonych połaciach dachu, sięgnięto po sprawdzone wcześniej rozwiązanie (Rys. 1). Tak samo jak w dachu, postanowiono osłonić piankę montażową od zewnątrz taśmą paroprzepuszczalną, a od wewnątrz – paroizolacyjną (Rys. 2).
Takiemu rozumowaniu trudno byłoby oczywiście cokolwiek zarzucić, gdyby nie to, że wełna mineralna praktycznie nie przeciwstawia się przepływowi pary wodnej. Jej opór dyfuzyjny jest taki sam jak powietrza, podczas gdy pianki poliuretanowej – sześćdziesiąt razy większy! Jest on taki sam jak styropianu, którego jak dotąd w żadnym zastosowaniu nikt nie osłania z zewnątrz folią paroprzepuszczalną, a od wewnątrz – paroizolacją.
Wydawać więc by się mogło, że przynajmniej od strony wnętrza domu stosowanie paroizolacji do osłaniania pianki montażowej jest zbędne. Dotyczy to zwłaszcza budynków ze sprawnie działającą wentylacją – naturalną lub mechanicznymi: wywiewną, a zwłaszcza nawiewno-wywiewną z odzyskiem ciepła.
Są też oczywiście domy „chore” pozbawione stałej wymiany powietrza w pomieszczeniach, w których może oczywiście dochodzić do zawilgocenia pianki od strony wnętrza. Budynki te jednak wymagają kompleksowego „leczenia”, przy czym kwestia jakości montażu okien jest też w nich sprawą ważną, ale nie najważniejszą.
Argumentem za ochroną pianki montażowej przed zawilgoceniem – obojętnie z której strony – może być więc jedynie to, że w przeciwieństwie do wełny mineralnej, w stanie wilgotnym ulega ona z czasem przynajmniej częściowej degradacji.
Zasady „ciepłego” montażu okien
Przed przystąpieniem do „ciepłego” montażu okna należy wyrównać – na przykład zaprawą do cienkich spoin – wewnętrzną powierzchnię ościeża, czyli okiennego otworu w ścianie zewnętrznej (Fot. 6). Po wyschnięciu zaprawy do górnego i bocznych profili ościeżnicy okna przykleja się z obu stron taśmy: od zewnętrznej – paroprzepuszczalną, a od wewnętrznej – paroszczelną (Fot. 7).
Następnie oklejoną taśmami ościeżnicę okna mocuje się do muru za pomocą metalowych kotew w miejscach oznaczonych w instrukcji jego montażu (Fot. 8). W ścianach dwuwarstwowych okna najczęściej mocuje się równo z zewnętrzną płaszczyzną muru – wtedy wokół ich całego obwodu taśmę paroprzepuszczalną przykleja się do ściany (Fot. 9). Co ważne – taśmę taką przykleja się nie tylko u góry i po bokach ościeżnicy okna, ale także wzdłuż jej dolnej krawędzi.
Dalsze prace montażowe są już prowadzone z nałożonymi skrzydłami okiennymi. Od strony wnętrza domu – po odchyleniu nieprzyklejonych jeszcze do ościeża taśm paroizolacyjnych – dookoła ościeżnicy, także pod jej dolną, parapetową krawędzią, aplikuje się piankę montażową (Fot. 10). Powinna ona wypełnić mniej więcej 1/3 głębokości szczelin – po rozprężeniu i tak jej część pojawi się od strony wnętrza domu.
Po stwardnieniu pianki jej nadmiar starannie się usuwa, a następnie osłania ją taśmą paroszczelną, którą w części przykleja się do wyrównanej zaprawą i zagruntowanej wnęki okiennej (Fot. 11).
Następny etap prac związanych z montażem okien prowadzi się z zewnątrz domu. Po sprawdzeniu, że taśmy paroizolacyjne przyklejone są szczelnie na całym obwodzie okien (Fot. 12), można przystąpić do ocieplania ścian domu. Przyklejane do ściany (ewentualnie także mocowane do niej dodatkowo kołkami) płyty styropianu zlicowane są z ościeżnicą okna i zakrywają taśmę paroprzepuszczalną, tak że po wykonaniu ocieplenia nie jest ona widoczna (Fot. 13).
Zobacz: Co zrobić, żeby tynk nie kruszył się na styku z ościeżnicami okien?
Sposób montażu okien nazywany „ciepłym” jest stosowany obecnie dość powszechnie i zalecany przez firmy okienne już od wielu lat. Jeśli dzięki temu okna będą starannie – nie tylko pod względem termicznym – montowane w ścianach, to dla właścicieli domów oczywiście dobrze. Nie byłoby bowiem rozsądne wydawanie sporych pieniędzy na „ciepłe” okna, a potem – dla zaoszczędzenia niewielkiej kwoty – zgadzanie się na to, by zostały zamontowane byle jak.
Wady „ciepłego” montażu okien
Wydaje się, że „ciepły” montaż okien nie może mieć wad. A jednak… I nie chodzi tu jedynie o to, że kosztuje on dwa (a czasem nawet trzy) razy więcej niż „zwykły”.
Przy „ciepłym” montażu większe problemy pojawiają się podczas wykonywania tynków wewnętrznych. Paroszczelna taśma przyklejona do wyrównanego zaprawą ościeża często odkleja się już podczas gruntowania ścian (Fot. 14). Tynk układany później wewnątrz wnęk okiennych ma przez to słabą przyczepność do podłoża i może z czasem w tych miejscach odpadać. Szczególnie narażone są na to okolice żelbetowych nadproży okiennych. Tymczasem trzeba mieć świadomość, że odpowiedzialnością za ewentualne uszkodzenia tynku są zazwyczaj obwiniani tynkarze, a nie osoby montujące okna.
Problem ten dotyczy zwłaszcza szerokich taśm, które albo powinny być dodatkowo przyklejane lub mocowane mechanicznie do muru i betonu, albo – przycinane przed tynkowaniem. Węższe taśmy (Fot. 15) stanowią bowiem dla trwałości tynków mniejsze zagrożenie, choć też słabiej przyklejają się do wnęk okiennych.
Rada, którą warto wziąć pod uwagę
Jeśli jedynym sposobem na to, by okna były poprawnie zamontowane w ścianach domu, jest ich „ciepły” montaż, to warto się na niego zdecydować. Dobrze jest jednak wynegocjować jego cenę, co nie powinno być trudne, ponieważ wbrew pozorom nie jest on wcale tak bardzo pracochłonny i materiałochłonny, jak by się mogło wydawać. Zwłaszcza jeśli wyrównywaniem powierzchni wnęk okiennych zajmuje się – „na życzenie” montażystów okien – wykonawca stanu surowego.
Najlepiej jest oczywiście zamówić okna w renomowanej firmie, zajmującej się produkcją stolarki okiennej. Jest wtedy duża szansa, że w ramach rabatu uda się wynegocjować, by w ich cenie był także montaż, wykonany przez autoryzowaną przez nią ekipę. Oczywiście „ciepły” montaż…