Konstrukcje więźb dachowych zbudowanych z prefabrykowanych wiązarów wyróżniają się nie tylko dużą nośnością, sztywnością i trwałością, ale i znacznie mniejszym zużyciem drewna w porównaniu z tradycyjnymi, które montowane są bezpośrednio na ścianach domu z pojedynczych belek drewnianych. Jest tak dlatego, że wyprodukowane w specjalistycznej wytwórni wiązary wykonane są z selekcjonowanego i suszonego przemysłowo drewna, a ich elementy łączone za pomocą metalowych łączników. Dzięki temu są one bardziej wiotkie niż w tradycyjnych więźbach dachowych.
Więźba dachowa wykonana z prefabrykowanych wiązarów kratownicowych jest ze względów nie tylko budowlanych, ale i finansowych, rozwiązaniem bardzo korzystnym dla osób budujących swój dom. Przede wszystkim jej montaż, nawet jeśli nie odbywa się z pomocą samochodowego dźwigu, przebiega bardzo sprawnie. Do tego jest wtedy mniejsze ryzyko popełnienia przez cieśli błędów, które mogłyby obniżyć nośność i trwałość więźby dachowej.
Zobacz: Czy lepsza jest więźba tradycyjna, czy prefabrykowana?
Wygięte wiązary dachowe
O tym, że nawet podczas wykonywania więźby dachowej z prefabrykowanych wiązarów mogą zdarzyć się odstępstwa od projektu konstrukcyjnego, przekonali się właściciele pewnego parterowego domu jednorodzinnego. Już po pokryciu jego dachu ciężką dachówką ceramiczną zauważyli bowiem, że w płaszczyźnie poziomej dolne pasy większości wiązarów nie są proste. Ich wygięcia, choć w rzeczywistości niewielkie, były jednak na tyle duże, że z poziomu podłogi parteru dało się je zauważyć gołym okiem. Obserwacje te potwierdziły linki rozciągnięte pomiędzy oboma końcami wiązarów, opartych na ścianach domu (Fot. 1 i 2).


Najpewniej powodem takich deformacji pasów dolnych wiązarów było ich niewłaściwe składowanie po przywiezieniu z wytwórni na plac budowy. Ułożono je bowiem bezpośrednio na gruncie, zamiast na wypoziomowanych i dość gęsto rozmieszczonych podporach z drewnianych belek lub krawędziaków. Przy czym dotyczyło to nie tylko pojedynczych wiązarów, ale także tych, które przed ułożeniem na ścianach domu połączono w pary (Fot. 3).

Największe poziome wygięcie dolnego pasa wiązarów nie przekraczało 2,5 cm. Nie było to dużo, jeśli weźmie się pod uwagę, że rozpiętość wiązarów, mierzona pomiędzy osiami podłużnych ścian domu, wynosiła 8,55 m. Strzałka wygięcia najbardziej wygiętego dolnego pasa nie przekraczała więc trzech tysięcznych.
Najważniejsze jednak, że poziome wygięcie dolnych pasów wiązarów nie ma wpływu na nośność więźby dachowej. Są to bowiem elementy przede wszystkim rozciągane (i to znacznie), więc pod obciążeniem konstrukcji dachu jego pokryciem i ociepleniem nie grozi im wyboczenie. Mało tego – pod obciążeniem powinno nastąpić ich samoistne wyprostowanie, do czego jednak nie doszło, ponieważ mimo wszystko odkształcenie dolnych pasów było niewielkie. Do tego stopnia, że nie utrudniło ona poprawnego wykonania sufitu z płyt gipsowo-kartonowych, mocowanych do rusztu z metalowych profili.
Nie zmienia to faktu, że na etapie wykonywania więźby dachowej korekta geometrii dolnych pasów nie była trudna. Przy tak dużej ich długości wystarczyło podczas montażu wiązarów dachowych jedynie lekko nacisnąć je w poziomie dłonią, a następnie ustabilizować we właściwym położeniu za pomocą stalowej taśmy lub drewnianych listew.
* * *
Innym dowodem na to, że ekipa wykonująca tę więźbę dachową nie była mistrzem w swoim fachu, było zadaszenie tarasu. Jego kalenica została bowiem wykonana ze spadkiem w kierunku ogrodu, wynoszącym 1 cm na 1 m (Fot. 4). Spowodowało to na tyle duże wydłużenie połaci tego dachu, że nie dało się go już pokryć 10 dachówkami, nawet przy ich maksymalnym rozsunięciu na zamkach.
