Automatyczne podlewanie ogrodu jest dobre nie tylko dla znajdujących się w nim roślin, ale i korzystne dla jego właścicieli. Systematyczne zaopatrywanie ogrodowych roślin w wodę nie wymaga bowiem ich zaangażowania. Nie muszą więc tak organizować swojego życia, żeby zrobić to w najlepszej dla roślin porze dnia oraz dbać o to, by dostały jej w odpowiedniej ilości.
Automatyczne podlewanie ogrodu może być też tańsze od ręcznego – z węża lub podłączonych do niego zraszaczy. Oczywiście jedynie przy założeniu, że efekty tych działań mają być z punktu widzenia roślin takie same. Jeśli bowiem zamierzamy ogród podlewać ręcznie tylko „od święta”, to z pewnością zużyjemy do tego celu mniej wody. Będzie to więc tańsze, ale tylko wtedy, jeśli do ponoszonych z tego powodu wydatków nie wliczymy wymiany co pewien czas uschniętych krzewów czy rekultywacji zasuszonego trawnika.
Ogród najlepiej jest podlewać wczesnym rankiem, bo wtedy rośliny zdążą się „napić” wody, zanim coraz intensywniej grzejące słońce nie spowoduje wyparowania jej do atmosfery (co jest oczywistą stratą, także finansową). Poranek jest jednak czasem, w którym wszyscy domownicy przeważnie jeszcze śpią. Dzięki automatycznemu podlewaniu ogrodu żaden z mieszkańców nie musi z tego powodu wstawać skoro świt.
Instalacja automatycznego podlewania
Instalacja automatycznego podlewania może być zasilana z własnej studni, na przykład głębinowej. Jest to rozwiązanie dość kosztowne inwestycyjnie, ale za to najtańsze w eksploatacji.
Trochę droższe jest podlewanie wodą z wodociągu. W tym wariancie trzeba jedynie podłączyć nawadnianie ogrodu do domowej instalacji wodnej (Fot. 1), co odbywa się prawie bezkosztowo. Należy to jednak zrobić przez podlicznik, by nie płacić zakładowi wodociągowemu także za ścieki, które podczas podlewania ogrodu przecież nie powstają.
Podlicznik zazwyczaj instaluje się w pomieszczeniu, w którym znajduje się główny licznik zużycia wody. Zakłada się go na rozgałęzieniu doprowadzającym wodę do instalacji ogrodowej. W tym samym pomieszczeniu umieszcza się także programowalny sterownik, który będzie zarządzał automatycznym podlewaniem ogrodu.
Przez rozdzielacz (Fot. 2), znajdujący się w skrzynce umieszczonej w ogrodzie równo z terenem, sterownik będzie o odpowiedniej porze i na określony czas włączał wodę w poszczególnych sekcjach. Ogrodu bowiem, jeśli tylko nie jest mały, nie podlewa się za jednym razem, lecz częściami. Jest to konieczne zwłaszcza po to, by w zraszaczach, które wysuwają się z ziemi na czas podlewania, było odpowiednie ciśnienie wody.
Przewody instalacji automatycznego podlewania rozprowadza się w wąskich rowach (Fot. 3) i umieszcza na głębokości około 25 cm, żeby nie zostały przypadkowo uszkodzone podczas prac ogrodowych. Bardzo często przewody te prowadzi się wspólnie z elektrycznymi, którymi będą zasilane w prąd lampy oświetlenia ogrodowego (Fot. 4).
Zraszacze i linie kroplujące
Trawniki podlewa się zazwyczaj za pomocą ukrytych w ziemi zraszaczy, które rozmieszcza się przeważnie na ich obwodzie (Fot. 5). Ustawia się je tak, by każdy z nich „obsługiwał” swoją część trawnika i zraszane przez nich powierzchnie nie nakładały się na siebie. Dzięki temu cały trawnik jest podlewany równomiernie.
Niekiedy rezygnuje się z podlewania trawnika za pomocą zraszaczy. Jest tak na przykład wtedy, gdy znajdują się na nim drzewka owocowe, które „nie lubią” regularnego i intensywnego zraszania – dotyczy to zarówno ich liści i kwiatów, jak owoców – także tych, które spadły na ziemię. Takie drzewka oraz trawnik między nimi podlewa się za pomocą linii kroplujących (Fot. 6), zwykle używanych do automatycznego nawadniania krzewów i żywopłotów. Linie te zazwyczaj prowadzi się po powierzchni terenu, natomiast dla zasilania w wodę trawnika układa się je na głębokości 10-15 cm i przysypuje ziemią.
W taki sam sposób może być zasilany w wodę wąski trawnik, znajdujący między drzewkami i ogrodowym tarasem (Fot. 7). Gdyby zamiast linii kroplujących zastosować do jego nawadniania tradycyjne zraszacze, to po pierwsze musiałyby być one rozstawione bardzo gęsto, a po drugie – trudno byłoby je tak ustawić, żeby nawet niezbyt silny wiatr nie kierował kropli wody na owocowe drzewka.
Nie są to jednak linie, prowadzone po powierzchni terenu lub po jedynie nieznacznym przysypaniu ziemią, których zwykle używa się do automatycznego nawadniania krzewów, żywopłotów lub warzywników (Fot. 8). Te do zasilania w wodę trawnika są specjalnie przeznaczone do tego celu i układa się je na głębokości 10-15 cm.
Realizacja: ZIELONO-MI www.zielono-mi.waw.pl